Wszystkie mają kulki

Jeszcze 30 lat temu na ulicach Poznania świeciły latarnie gazowe. Teraz ich już nie ma, ale zostały hydranty, które stanowiły podstawę niektórych typów latarni. Takie hydranty konserwuje firma Stanisława Śledzińskiego.

 

Monika Lamięcka: Jak odróżnić hydrant, który jest częścią latarni gazowej, od zwykłego hydrantu?

STANISŁAW ŚLEDZIŃSKI: Kiedy likwidowano latarnie gazowe i usuwano słup, na którym był klosz latarni, musiano jakoś przykryć otwór pozostały po wyjęciu rury. Wtedy przygotowano takie pokrywy z kulką na czubku. Natomiast samodzielne hydranty miały inna pokrywę - ozdobną, wypukłą, z dwoma kołnierzami dookoła. Jeden z takich hydrantów stoi np. w siedzibie Poznańskich Wodociągów i Kanalizacji przy ul. Przepadek.

 

Jak wygląda renowacja takich hydrantów?
- Przede wszystkim musieliśmy dorobić brakujące i zniszczone części. Właściwie nie było kompletnych urządzeń. Niektóre rzeczy, jak np. herb Poznania, kradziono, inne poginęły albo uległy zniszczeniu. Dopóki stały na miejscu, to jakoś się trzymały, ale po rozkręceniu niektóre części się rozpadały. Nic dziwnego - te urządzenia ustawiono na ulicach przynajmniej 80 lat temu! Przez te lata malowano je kilkanaście razy - my musieliśmy zdrapać te wszystkie warstwy farby. Nowe części trzeba było odlać z żeliwa. Zrobiliśmy też nowe herby Poznania - przedtem przy okazji malowania pokrywano je taką samą farbą, jak całe urządzenia. My zrobiliśmy nowe - kolorowe. Co prawda ładniejsze były z brązu, ale te ukradziono by od razu.

 

Czy wewnątrz hydrantu były jeszcze jakieś pozostałości po latarni?
- Tak, były rurki do gazu. Ale tak skorodowane, że nie dałoby się ich już wykorzystać.

 

Ile waży hydrant?
- To bardzo ciężkie urządzenie, waży 350 - 400 kg i to bez latarni!

 

Czym prócz wyglądu te hydranty różnią się od współczesnych?
- Żeby hydrant działał, musi płynąć woda. Te hydranty uruchamia się, odkręcając specjalnym kluczem zasuwę, która znajduje się pod ziemią obok hydrantu. We współczesnych modelach zasuwa jest na urządzeniu.

 

A pamięta Pan jeszcze gazowe latarnie?
- Oczywiście. Stały pod moim domem. Pamiętam, że co wieczór przyjeżdżał latarnik z drabinką i zapalał je. A kiedy odjeżdżał - my dla zabawy je gasiliśmy!

 

Rozmawiała Monika Lamięcka

Gazeta Wyborcza, 04.10.2002 r.